Łączna liczba wyświetleń

sobota, 12 listopada 2022

Proces czarownic w Rambeltsch

Proces czarownic w Rambeltsch (Rębielcz).

Pierwszy proces czarownicy odbył sie w 1616 roku. Miejscowi gospodarze skierowali do Rady Miasta Gdańska skargę przeciwko domniemanej wiedźmie Luzii Riss, która miała zaczarować krowę. 

Sołtys potwierdził to zeznanie, po informacji od czterech miejscowych wieszczek, potwierdzających że Łucja jest czarownicą.

20 kwietnia 1616 roku przekazano kobietę przed oblicze Rady, która najprawdopodobniej nakazała tortur i śmierci kobiety.


Iluminacja dwóch czarownic na miotle i kiju. Wydanie Martina Le Franca "Champion
des Dames Vaudoises, 1451 (Paris, Bibliothèque nationale de France)


W okresie urzędowania Albrechta I Groddecka jako sołtysa Rębielcza w 1660/1661 roku, doszło do tragicznych wydarzeń w wiosce.

W 1660 roku w Hohenstein (Pszczółki), Kohling (Kolnik) i Schönwarling (Skowarcz) 4 starze kobiety zostały publicznie spalone jako czarownice. 

Była to między innymi sześćdziesięcioletnia Anna Hintz, zwana też Salomonową, wdowa po Piotrze Hintzu, pochodzącego z Belgard (Biłgoraju) na Pomorzu. Anna zeznała, że jej towarzyszem w służbie dla diabła jest Hans . Po tym jak ujawniono te niecne postępowanie, wysłano urzędników by przesłuchali Salomonową przed sądem wiejskim. 

Początkowo była bardzo wyzywająca, oświadczając, że nie jest czarodziejką i nie ma nic wspólnego z diabłem i jest dobrą chrześcijanką. 

Dopiero po dwóch dniach, gdy oskarżona widziała przygotowania kata z Dirschau (Tczew), który towarzyszył urzędnikom, oświadczyła, że się przyzna, jeśli oszczędzi się jej tortur.

Stwierdziła, że 3 lata temu widziała diabła, który miał na sobie czarne ubranie, kapelusz z piórami i buty z ostrogami. 

Z innymi czarownicami w nocy nad strugą Bielawą (Belau, płynąca od Rambeltsch do Hohenstein) i na łące koło Hohenstein. gdzie obecny był również Hans, jadły, piły i tańczyły. 

Spowodowało to śmierć między innymi konia sąsiada oraz zwarzenie piwa innym gospodarzom.

Po wstępnym przesłuchaniach Anny przysłano kolejnych urzędników, którzy ją torturowali, próbując w ten sposób wymusić kolejne zeznania.

Następnie zamknięta została w więzieniu, gdzie pozostała przez kilka miesięcy. 


XVI wieczne przesłuchanie młodej kobiety. Rycina E. Deschamps 


Zażądano również, aby ją osądzić, po czym wysłać do więzienia szpitalnego, a następnie postawiono przed zgromadzonymi szpitalnikami, osobami oskarżającymi oraz radnymi z Rambeltsch.

 Na początku chciała wszystkiemu zaprzeczyć i tłumaczyła, że tylko wyznała  winy ze strachu przed męką, jak to zrobiła, ale gdy jej grożono, przyznała się znowu do wszystkiego i dodała, że diabeł był z nią w więzieniu w postaci jej męża, leżał z nią i chrapał jak pies. 

 Gdy kiedyś poprosiła go o gorącą kapustę do jedzenia, obiecał jej przynieść, ale nie było to co

 obiecał jej przynieść, ale to było świeże krowie mleko.

Rębielcz, teren dawnego cmentarza przykościelnego.




 Zapytano ją, czy diabeł pozwolił jej wejść do Kościoła.

 Odpowiedziała, że pozwolił jej na to, że zawsze chętnie chodziła do kościoła  i do Komunii Świętej. 

Nie wyrzekła się swojego Boga i bardzo  żałuje za swój grzech.

Następnie przywieziono ją z powrotem do więzienia, a chłopów z Rambeltsch zapytano, czy wiedzą o niej coś jeszcze i czy ktoś wcześniej podejrzewał, że jest czarownicą? nikt nie wiedział nic o nie więcej i

Nikt nie zeznawał już przeciwko niej, poza tym, że spalone czarownice z Kohlingen zeznały, że Salomonowa była ich towarzyszką. 

Zebrani urzędnicy w ratuszu debatowali w celu wyciągnięcia wniosków, byli jednak wśród nich tacy, 

którzy nie uznali dowodów za wystarczające, by móc głosować za karą śmierci.


Płyta nagrobna z cmentarza ewangelickiego w Rębielczu.



Zdecydowano, że Salomonowa powinna zostać sprowadzona do Rambeltsch i tam należy ją zbadać i ponownie torturować. 

Wykorzystywano do tego kata wyznaczonego przez radę do badania czarodziejek, które później zostały spalone i został poproszony o sporządzenie listy punktów, co do których należy zadać specjalne pytania. 

Dzięki tej instrukcji urzędnicy  ponownie 26 lipca wyznaczyli sędziego. 

Następnego dnia nakazali ustawić ławę sądową i postawić przed nią oskarżoną. 

Wytykano jej, że wyznała już tak wiele, że zasłużyła na śmierć, i powiedzieli jej o surowych karach, jakie ją czekają, jeśli nie wyznała wszystkiego. 

Tylko przez pokutę i pełną spowiedź mogła jeszcze uratować swoją duszę.

Nieszczęśliwa kobieta odpowiedziała: 

            Wiedziałam, że zasługuje na śmierć, chciałam cierpieć z radością! 

Oprócz przyznania się jednak nic nowego nie przekazła, poza tym, że na kilka kolejnych pytań odpowiedziała twierdząco. 

Diabeł obiecywał jej pieniądze, czasem przynosił jej kilka szylingów na pole, albo dawał kawałek chleba i sera, gdy była głodna.

Do kościoła chodziła tylko na udawanie, a przy Komunii Świętej wyjmowała hostię z ust i zostawiała ją za ołtarzem nieczystemu duchowi.

Kościół w Rębielczu.



Nieraz domagał się, by dała mu coś do zrobienia.

Czy powinien podpalić browar dyrektora szkoły? 

I ona na to pozwoliła, a także, że może zabić 6 koni.


Chłopi wyraźnie domagali się, aby była torturowana w celu oskarżenia, a rządzący zachowywali się tak, jakby chcieli ulec temu żądaniu. 

Ofiara padła na kolana i błagała na Boga, aby oszczędzono jej tortur, ponieważ nie znała nikogo i

 już wystarczająco się przyznała i wyznała już tyle, że zasłużyła na śmierć!

Biorąc pod uwagę, że rzeczywiście tak było i że przyznanie się ma większą wartość niż wymuszone wyznania, oszczędzono jej tortur, a obecny przy tym pastor z Rambeltsch otrzymał polecenie, aby ją uśmiercić.

18 sierpnia zgromadzeni szpitalnicy i przywódcy jednogłośnie skazali oskarżoną, na podstawie jej wyznania, na śmierć przez tortury, na śmierć przez spalenie.

15 września kat wzniósł stos na wzgórzu w pobliżu granicy Kolingen i Hohenstein.

 a okolica została wezwana do wzięcia udziału w egzekucji. (prawdopodobnie wzniesienia oznaczone na dawnej mapie).



Johann Collmer i Ernst Krause powtórzyli postanowienie sądu. 

Przy specjalnym stole Salomonowa została zaprowadzona przed kata, a ponieważ nie mogła już stać ani chodzić, umieszczono ją na małym stołku przed stołem sędziowskim. 

Następnie urzędnik sądowy, w imieniu wspólnoty, poprosił sołtysów o sprawiedliwość, 

którą to prośbę potwierdzili z aprobatą. 

Szefowie sądu oświadczyli: Niech prawo się stanie!

Urzędnik odczytał teraz wyrok, na mocy którego potwierdziła ona każdy punkt swojego rzekomego przyznania się do winy  "z wielką cierpliwością i satysfakcją". 

Następnie odczytano jej wyrok i przekazano katowi. Upadła na kolana i błagała, by odcięto jej głowę. 

Nie zostało jej to przyznane, ale kat polecił, by obchodzić się z nią jak najdelikatniej (by może najpierw odciąć jej głowę, a potem  ją spalić, z czego byłaby zadowolona).

Anna okazała niewielki strach przed śmiercią i błagała o wybaczenie wszystkich gapiów.

Potem wsadzono ją na drewniane sanie, orzeźwiono winem, ale nie chciała być omamiona alkoholem, gdyż chciała w spokoju przeżyć swoją (nie) zasłużoną śmierć. 

Pastor przeszedł obok jej sań w drodze na miejsce egzekucji i wraz z nim modliła się żarliwie. 

Wielu widzów pieszych i konnych towarzyszyło procesji. 

Przed stosem pogrzebowym biedna istota uklękła ponownie i modliła się pobożnie, rozmawiając również z kaznodzieją po przywiązaniu jej do pala i po przywiązaniu do stosu, przemówiła  głośno i wyraźnie do kaznodziei, polecając swoją biedną duszę Bogu.

Slang czarownic był jeszcze wtedy dość powszechny więc obarczanie przywódców winą za ten mord sądowy byłby błędem. 

Jak można wywnioskować z niektórych uwag, rada Gdańska również zajmowała się w tym czasie paleniem czarownic.

Uderzające jest to, że to właśnie chłopi wielokrotnie domagali się stosowania tortur i egzekucji. 

Sądzili, że dzięki męce dowiedzą się o innych wspólnikach oskarżonej, których już podejrzewali, a które  zostałyby potraktowane w ten sam sposób.

Proces czarownicy Anny Hinz oraz Anny Janke z Hohenstein, spowodował, że oskarżano o czarnoksięstwo coraz więcej kobiet, w tym żonę gospodarza Georga Sewego z Rambieltsch lub żonę sołtysa Groddecka. W  końcu władze szpitalne, które zbadały sprawę, zakazały sołtysowi, gospodarzom i kaznodziei z Rębielcza dalszych oskarżeń o czary. 




Źródła: 

Wiadomości o Łapinie i innych osiedlach szpitalnych Gdańska.

Czary i przesądy o czarownicach w Ziemi Gdańskiej.





Ochronka Macierzy Szkolnej w Praust

 Ochronka Macierzy Szkolnej w Praust Budynek w Pruszczu Gdańskim na ulicy Zwycięstwa 2 (Werderstrasse), w którym w okresie  Wolnego Miasta G...